Legenda z Pasvalys w Wilnie – Valentas Vaškevičius i "Šnekutis"
Założyciel autentycznego baru piwnego Šnekutis, Valentas Vaškevičius z Pasvalys, jest już dobrze znany każdemu w Wilnie, kto ceni dziedzictwo piwowarskie. A jego sekret? To ludzka prostota – bez niej nie powstanie dobre piwo...
Autorka: Kotryna Kraptavičiūtė – Gazeta Rejonu Pasvalys „Darbas”, 3 grudnia 2024 r. Tekst wywiadu publikowany za zgodą autorki.


Wszyscy wiedzą, że Pasvalys i piwo to nierozerwalny duet. I właśnie o tym rozmawiamy dziś – rozmowa jest przytulna, a w powietrzu unosi się zapach chmielu… Być może pierwszy wiejski bar piwny w Wilnie – Šnekutis – został otwarty w 2006 roku, w dzielnicy Užupis. Rok później otwarto drugi lokal przy ul. Šv. Stepono. Obecnie pozostał już tylko jeden – przy ul. Šv. Mikalojaus, który świętować będzie swoje jedenaste urodziny podczas jarmarku Kaziukas. Właśnie tam można spotkać jego założyciela – Valentasa Vaškevičiusa z Pasvalys, który pojawia się tam niemal codziennie. To właśnie ten rodak, z wesoło zawiniętym wąsem, zapoczątkował – można powiedzieć – nową epokę kultury piwnej stolicy. Siedząc przy drewnianym stole w Šnekutis, delektując się cepelinami przygotowanymi przez Dainę Vaškevičienė, rozmawialiśmy o „yin” i „yang” – piwie i Pasvalys.
Coś więcej niż tylko piwo
Valentas Vaškevičius, założyciel „Šnekutis”, urodził się w miejscowości Vainekonys. W rodzinnym domu jego mama warzyła piwo.
Valentas Vaškevičius, założyciel „Šnekutis”, urodził się w miejscowości Vainekonys. W rodzinnym domu jego mama warzyła piwo. – Wtedy były dobre ekstrakty estońskie – mama używała ich do warzenia. Byłem za mały, już nie pamiętam tego smaku… Ale prawie każde podwórko warzyło wtedy piwo i sąsiedzi częstowali się nawzajem. W zamian były: piwo, słonina, kiełbasa i chleb. Taka waluta (uśmiech). Traktorzysta czy kierowca pytał: „Masz piwo?”. Jak nie miałeś, to do roboty nie szedł – wspomina z uśmiechem Valentas. Piwo oznaczało wtedy znacznie więcej niż napój – gościnność, smak domu i słowo, które dziś tak lubimy – wspólnota.
I dzisiaj ludzie przychodzą do Šnekutis nie tylko napić się piwa. To okazja, by się spotkać i porozmawiać. Rzadko kto pije sam. Valentas cieszy się, że ludzie znów potrafią pić kulturalnie i umiarkowanie, jak kiedyś nasi przodkowie.
Historie, ludzie i prostota
Mówiąc o tajemnicach warzenia i smakowania piwa, Valentas wspomina jedną ważną zasadę: piwo powinno się warzyć w spokoju – bez hałasu, bez trzaskania drewnem (nie zalecano też rozpalania ognia odpadkami, deskami itp.), tak by po jego wypiciu człowiek był spokojny i nie miał ochoty na kłótnie. – Ale coś w tym jest! – mówi założyciel Šnekutis. – Kiedyś w Pasvalys było dużo „nielegalnych browarów”. Braliśmy od jednego z nich piwo. Ale po wypiciu – największe bójki! Przekonaliśmy się, że coś było naprawdę nie tak. Coś w tym jest.


Kiedy rodzina Vaškevičius przeniosła się do stolicy w 2006 roku, różnice między regionalną a miejską kulturą piwną były większe niż dziś.
– Gdy otworzyliśmy pierwszy bar w Wilnie, byłem zaskoczony. W Pasvalys, jak widziałeś kobietę w barze, to coś było nie tak. Albo pijana, albo z podbitym okiem. A tu, w Wilnie – normalne kobiety! Bez siniaków – śmieje się Valentas.
Ludzie przychodzą do Šnekutis nie tylko po dobre piwo, ale też posłuchać opowieści o warzeniu i życiu. – Rozmawiam z gośćmi. Pokazuję się, ile mogę – uśmiecha się Valentas. Wspomina, jak przyszli obcokrajowcy i poprosili o zdjęcie. Okazało się, że byli tu dziesięć lat temu – i wrócili! Mieli nawet to stare zdjęcie w telefonie.
I wcale mnie to nie dziwi… Rozmowa z Valentasem to jak kosztowanie domowego piwa – relaksuje, przywołuje wspomnienia. Na pytanie, co przyciąga ludzi do Šnekutis, odpowiada z iskrą w oku:
– Prostota… – uśmiecha się skromnie Valentas.
Wierność tradycji
Żona Valentasa, Daina, pochodzi z Meškalaukis. Ich dzieci – Aurimas i Gintarė – wychowały się w Pasvalys przy ul. Joniškėlio.
Kuchnią w Šnekutis zarządza Daina. – W domu zawsze było smacznie. Jest samoukiem, ale ma dobre receptory – mówi Valentas. Pomagają jej dwie kobiety, które pracują tam od początku – od 2006 roku w Užupis. Dołączyła do nich teraz kobieta z Ukrainy. Sprzątaniem zajmuje się ojciec z synem, również z Ukrainy. Tak samo barmani – są wierni Šnekutis od lat.


W Užupis, gdzie był pierwszy bar, dziś już stoi inny budynek. Drugi lokal przy ul. Šv. Stepono został zwrócony właścicielowi. Został tylko jeden – przy ul. Šv. Mikalojaus. Ale choć tamte zamknięto, klienci zostali – spotykają się właśnie tutaj. A barmani znają ich tak dobrze, że nalewają „to co zwykle”, nawet bez pytania.
Wierność tradycji to duma Šnekutis. Tarte cepeliny, placki ziemniaczane, vėdarai, karka, kugelis z uszami wieprzowymi – wszystko z rodzinnej receptury. Tak gotowali rodzice Dainy i tak gotuje rodzina Valentasa. I tak jak zaczęli karmić gości dwadzieścia lat temu – tak robią do dziś:
– Trzeba to pielęgnować. Bo inaczej nie będzie już Šnekutis – uważa Valentas.
To prawdziwy rodzinny biznes. Dziś księgowością zajmuje się syn – Aurimas. Ale na początku też musiał stać za barem. Zna się na piwie i może o nim opowiadać godzinami.
Gintarė, córka, pracowała z ojcem w drugim barze. Potem wyemigrowała do Holandii, gdzie założyła rodzinę z mężem – także z Pasvalys. Ale do dziś interesuje się życiem Šnekutis – egzemplarz „Darbas” też trafi do Holandii.
O marzeniach
Ludzie z Pasvalys – choć nieliczni – też odwiedzają bar. Valentas zastanawia się – może zorganizować comiesięczne spotkania pasvalijczyków w Šnekutis?


Rozmawiamy o tym, że nawet w samym Pasvalys, czyli stolicy piwa, nie ma prawdziwego typowego baru piwnego:
– Za mało piwoszy. Pusto. Za mało turystów. Trudno przyciągnąć ludzi do Pasvalys. Pakruojis ma dwór, Biržai mają zamek – mówi Valentas. – Ale tradycyjne piwo mogłoby być atrakcją… Szkoda, że Pasvalys wciąż jest w tyle w porównaniu z innymi miastami północy.
Ale może to tylko kwestia czasu? W 2027 roku Pasvalys stanie się Litewską Stolicą Kultury. Z tej okazji Valentas także zaprezentuje kulturę regionu. Może ktoś zdecyduje się ją utrwalić...
Historia sukcesu Šnekutis
Dziś ludzie najbardziej lubią jasne piwa typu lager, gorzkie IPA i smaki regionu Biržai. W Šnekutis z kranów leje się 30 różnych rodzajów piwa! Najbardziej podobne do pierwszego domowego piwa Šnekutis jest Kaimiškas Jovarų alus z regionu Pakruojis.
– Sam nie warzyłem. Gdy założyliśmy firmę, głównym piwowarem był brat mojej żony – opowiada Valentas. – Miał dobry przepis, używał lokalnych składników, sam regenerował drożdże na swojej farmie. Wtedy IPA jeszcze nie było. Piwowar Morkūnas (†) przyniósł podobne piwo – trochę bardziej gorzkie – pierwszy raz dla mieszkańców Wilna.
Niestety, Valentas nie warzy już piwa w Pasvalys – biznes upadł dwadzieścia lat temu:
– Miałem już dosyć. Polityka, biznes… Brałem udział w trzydziestu firmach. Wyszedłem z polityki, zabrali mi licencję piwną. Zostały mi trzy małe bary w Pasvalys. Trzeba było wszystko dokumentować ręcznie w zeszycie. Nawet pieniędzy nie oddawali. Musiałem odejść. Szukaliśmy miejsca od nowa i znaleźliśmy mały pub w Užupis. Czynsze były wtedy przystępne.


– A pierwszego dnia utarg? 20 euro. Chodziłem po redakcjach, rozwoziłem ulotki rowerem po mieście. Dziennikarze się zainteresowali – i po dwóch miesiącach Šnekutis działał pełną parą. Wtedy wiejscy piwowarzy jeszcze rzadko pojawiali się na festiwalach. Chyba byłem pierwszy – i bardzo popularny. A pierwsi klienci? Oczywiście – studenci! Roznieśli wieść po całym Wilnie, że to dobre miejsce. Potem inni biznesmeni też zaczęli oferować piwo.
– Gdyby podatki były niższe, można by żyć lepiej. Niektórzy ryzykują i prowadzą „czarny biznes”. Żyją lepiej – ale krótko. Potem zamykają, wyrzucają ich – i ciężko się podnieść – uważa założyciel Šnekutis.
Dziś reklama szeptana nie wystarcza – trzeba być też w mediach społecznościowych. – Šnekutis stara się trzymać w TOP 5. Przed pandemią codziennie było jak w ulu – ludzie przychodzili niezależnie od dnia tygodnia. Od południa do nocy. Dziś, mimo że covid uderzył – Šnekutis znów żyje. Zawsze jest ruch, szczególnie w weekendy. Codziennie przychodzą obcokrajowcy. Šnekutis ma dziś misję – pokazywać turystom nasze głębokie i smaczne tradycje. A kiedy tu wejdziesz – naprawdę czujesz się jak w domu…